poniedziałek, 24 listopada 2014

New



Cześć

Zima zbliża się wielkimi krokami więc najwyższy czas było poczynić zakupy z ciepłymi nowościami :-)
W tym roku postawiłam na moje ulubione kolory w których czuję się rewelacyjnie ;-D mowa tu oczywiście o różach bielach i wszelakich pastelach. Uważam nieskromnie że dodają mi urody i idealnie współgrają z kolorem moich włosów.

Wybrałam uroczą pudrową parkę z Sheinside która zaskoczyła mnie jakością :) jest bardzo ciepła i solidnie wykonana. Jestem ogromnie zadowolona z tego zakupu. Do parki dobrałam różowe workery z DeeZee w nieco żywszym wydaniu ale poluję jeszcze na pudrowe timberki <3 dodatki (szalik czapka rękawiczki) mam białe/kremowe ale zamierzam dokupić jeszcze jeden komplet i może różowe beanie? :) pod kolor workerów.



Cieplutkich swetrów i bluz nigdy dość więc kilka nowych również trafi w moje ręce.


Tymczasem uciekam na kawusię i relaks przed tv :-)


Buziaki


piątek, 24 października 2014

Instagram


Kochani zapraszam Was na mój Instagram (prawy górny róg strony)

Nie obiecuję że będę blogować częściej ale mogę Wam obiecać że na Insta przynajmniej raz w tygodniu powinno się coś pojawić ;-) brak mi ostatnio "weny" na pisanie postów a zdjęcia robię spontanicznie więc Instagram to zdecydowanie coś dla mnie. 


Pozdrawiam i trzymajcie się ciepło ;-) <3


czwartek, 28 sierpnia 2014

Trendy jesień-zima 2014/15 / Przegląd sklepów internetowych


Witajcie po dłuższej nieobecności ;-) 

Lato Nas w tym roku pogodą nie rozpieszczało więc korzystałam z każdego promienia słońca ile tylko mogłam. Znaczną część sierpnia spędziliśmy w Żywcu u rodziców D mając cały wielki dom tylko dla siebie ponieważ rodzice wyjechali na wakacje. W tym roku postawiliśmy na relaks i odpoczynek bez szaleństw gdyż 2014 to wyjątkowo intensywny pod względem fizycznym jak i psychicznym rok. Po drodze miałam trochę problemów zdrowotnych przez które nie mogłam w pełni cieszyć się odpoczynkiem ale wszystko się dobrze skończyło i powoli nabieram sił i chęci do życia. 


Lato powoli dobiega końca o czym przypomina każdego dnia zmieniająca się pogoda. Bez długich spodni ciepłego okrycia rąk i parasola się nie obędzie. Po głowie błąkają się już myśli o wymianie garderoby z letniej na jesienno-zimową stąd postanowiłam przygotować dla Was mały przegląd po nadchodzących trendach oraz krótko uzasadnić co mi się podoba lub też nie i dlaczego. Zapraszam ;-)

Zacznę od fryzur i makijażu gdyż sprawa jest prosta. Kolor blond był i będzie moim kolorem a eksperymentować jedynie mogę z jego poziomami i odcieniami dlatego ucieszyłam się że w tym roku króluje kolor platynowy. Posiadaczki jasnej chłodnej karnacji będą zachwycone. Jeśli chodzi o upięcia to jest spora dowolność ale warto postawić przede wszystkim na fantazyjne koczki ślimaczki warkocze oraz opcja dla miłośniczek prostych rozwiązań ciasno upięty koński ogon i rozpuszczone gładkie lekko rozwiane włosy. 

W makijażu tej jesieni i zimy prym wiodą standardowe już odcienie czerwieni wina i burgundy. Nosić je będziemy przede wszystkim na ustach ale i na powiekach w połączeniu z intensywnym różem. Powieki w tym sezonie będziemy również malować na niebiesko i zielono od intensywnych neonowych kolorów po szmaragdowe. Mile widziany akcent na dolne powieki w postaci mocno wytuszowanych rzęs oraz makijaż a'la Twiggy. Dla wielbicielek klasycznych czarnych kresek miła niespodzianka - w tym sezonie nosimy je w rozmiarach XXL! Przyznam szczerze ciężko będzie mi się odnaleźć w tegorocznych trendach makijażowych więc zwyczajnie postawię na neutralną klasykę czyli makijaż w odcieniach nude a na specjalne okazje wybiorę klasyczne kreski i czerwone usta. 


Czas na najdłuższą część posta + mały przegląd sklepów internetowych. Pozwoliłam sobie wybrać kilka rzeczy które bardzo chętnie przygarnęłabym do szafy. 

Koniecznie zwróćcie uwagę na połyskujące metaliczne tkaniny. Zdobienia z cekinów czy dżetów mile widziane. Ażury koronki transparentne tkaniny najlepiej w połączeniu ze skórą futrem(sztucznym!) czy dzianiną. Geometryczne wzory krata kwiaty motywy zwierzęce jak panterka czy wąż. W dalszym ciągu nosimy również wojskowy kamuflaż. Futra(sztuczne) ponadczasowa skóra i do łask powracają również modne kilka sezonów temu kożuszki. Obowiązkowo dzianina długie ciepłe swetry golfy kardigany . Krój oversize czyli im luźniej tym lepiej. Powracają również lata 60 czyli trapezowe sukienki spódniczki o linii A bluzki z kołnierzykami oraz pudełkowe płaszcze. Kolory na które musicie koniecznie zwrócić uwagę to kolory żywe intensywne takie jak czerwień zieleń róż niebieskości pomarańcze i odcienie żółtego. Dla równowagi - biel czerń srebro złoto i szarości. Latem modny był również sportowy szyk i pastelowe kolory z którymi nie musimy się żegnać wraz z pogodą ;-) dla miłośników wygody i jasnych cukierkowych kolorów w tym mnie to świetna wiadomość! Nie wyobrażam sobie siebie chodzącej przez cały sezon jesienno-zimowy w czerni szarościach i zieleniach. Uwielbiam kolory zarówno te żywe intensywne jak i delikatne pastelowe i najchętniej chodziłabym w nich cały okrągły rok ;-) uważam że idealnie pasują do mojej urody i odzwierciedlają moją osobowość. 

Uważam że ulice jesienią są wystarczająco szare i smutne żeby dodatkowo gasić je szarymi smutnymi kolorami. Nie bójmy się stawiać na kolory! Poprawiają humor przyciągają spojrzenia oraz ożywiają szarą i zmęczoną cerę. 


Na koniec długiej notki wspomniane internetowe propozycje które zwróciły moją uwagę.


Choies.com

Shechic.com

Shechic.com

Shechic.com

Sheinside.com

Choies.com

Shechic.com

Sheinside.com

Możliwe że w następnej notce zrobię podobny przegląd sieciówek i dodatków ;-) 

Spokojnej nocy!

Carli





sobota, 19 lipca 2014

Lepiej późno niż wcale / O odchudzaniu cz. II



Cześć

Zapraszam na drugą część posta poświęconego odchudzaniu. Tym razem skupię się na odżywianiu ;-)

Plan dnia jest standardowy staram się zjeść 5 posiłków w ciągu dnia i wypić tyle płynów ile zdołam chociaż w moim przypadku nie jest to łatwe ;-) brak mi nawyku sięgania po wodę. Zdarzało się że potrafiłam przeżyć dzień o jednym kubku...kawy. Pracuję nad zmianą tego nawyku bo o ile z "dietą" większego problemu nie będzie bo lubię zdrowe jedzenie tak na przynajmniej 1,5l wody dziennie muszę się porządnie nastawić.

Każdy dzień lubię zacząć od szklanki wody mineralnej którą wypijam małymi łyczkami podczas szykowania się na poranny spacer z psem. Lubię ten nawyk. Jeśli lubicie możecie dodać do wody sok z cytryny/limonki i kilka listków mięty. Taka woda świetnie wpływa na organizm z samego rana a w okresie letnim dodatkowo przyjemnie orzeźwia. 

Po powrocie ze spaceru który trwa zwykle ok 30.min zabieram się za robienie śniadania. Śniadanie to najważniejszy posiłek dnia i zupełnie się pod tym podpisuję. Gdybym go nie zjadła chodziłabym słaba i zmęczona aż do wieczora. Idealne śniadanie dla mnie to śniadanie słodkie ponieważ pozwala takiemu łasuchowi jak ja lepiej kontrolować swoje zachcianki w ciągu dnia. Przeważnie sięgam po pełnoziarniste pieczywo posmarowane niskosłodzonym dżemem owsiankę wzbogaconą o świeże i suszone owoce oraz orzechy i nasiona a do popicia kawa z chudym mlekiem bez dodatku cukru. Latem najchętniej "frappe"  

Zdecydowanie rzadziej ale zdarza się że nie mam ochoty na nic słodkiego wtedy na kanapce ląduje chuda drobiowa wędlina i świeże warzywa. 









Drugie śniadanie czyli jedna z dwóch przekąsek między posiłkami to zazwyczaj świeże owoce zwłaszcza w okresie letnim. Najchętniej wtedy sięgam po świeże sezonowe i soczyste owoce oraz warzywa. Zimą są to przeważnie orzechy nasiona oraz owoce suszone.

Obiad to zazwyczaj drób z dużą ilością sałatek ze świeżych warzyw polanych odrobiną oliwy z oliwek których zjadam w ciągu dnia tyle ile mogę. Często dodaję połowę torebki brązowego ryżu kaszy gryczanej lub jęczmiennej. Lubię kombinować w kuchni więc zdarzają się i inne zdrowe posiłki tj. kurczak/indyk z brązowym makaronem szpinakiem i jogurtem greckim czy ciemny makaron z jogurtem i owocami. Zdarza mi się korzystać również z przepisów Ewy Chodakowskiej które regularnie zamieszcza na facebooku. 




Druga przekąska czyli podwieczorek przeważnie nie różni się od tej pierwszej i zazwyczaj jest to jakaś sałatka owocowa lub garść bakalii. Czasem wpadną dwie lub trzy kostki gorzkiej czekolady. 

Kolacja zazwyczaj jest białkowa. W moim menu często przewijają się jogurty naturalne serki wiejskie czy jajka. Pasty domowe jajeczne czy z tuńczyka lub makreli są często i chętnie przeze mnie zjadane zwłaszcza na kolację. 

Jeśli chodzi o płyny jak wspominałam na początku notki nie mam nawyku sięgania po nie tak często jak powinnam szczególnie po wodę mineralną którą mimo wszystko lubię. Jestem ogromną fanką herbatek ziołowych i to właśnie po nie staram się często sięgać zwłaszcza w okresie jesiennym czy zimowym. Teraz w okresie letnim kiedy temperatury przekraczają 30 stopni zaprzyjaźniłam się jednak z wodą którą lubię wzbogacać sokiem z cytrusów i listkami świeżej mięty. Napój ten idealnie spisuje się w upalne dni. 



W cudowne środki odchudzające nie wierzę ponieważ bez odpowiedniej diety i wysiłku fizycznego same pastylki dobrego zdrowego efektu nie dadzą nigdy w życiu :-) postanowiłam jednak "wspomóc" się czymś czym wspomagałam się już w przeszłości. Zamierzam stosować tabletki 30 min. przed treningiem. Będzie to dla mnie kolejna motywacja i dodatkowa dawka energii której mam ostatnio tak mało.... ;-) liczę że przynajmniej odrobinę pomogą przetrwać mi te mordercze treningi. 


Treningi jakie będę wykonywać to treningi Ewy Chodakowskiej Mel B oraz Zuzki Light ale głównie Ewa gdyż do jej treningów jestem już przyzwyczajona i odpowiadają mi. Cieszy mnie fakt że Ewa ciągle wypuszcza coś nowego dzięki czemu ćwiczenia nie są nudne a organizm nie przyzwyczaja się.  

Mam nadzieję że post jest wyczerpujący i że każdy znajdzie coś interesującego dla siebie. Temat rzeka każdy powinien dostosować odżywianie i wysiłek fizyczny do własnych potrzeb a moje rady to tylko sugestie. Nie musicie się z nimi zgadzać zwłaszcza że ekspertem nie jestem. 

Pozdrawiam ciepło!

Carli





piątek, 18 lipca 2014

Lepiej późno niż wcale / O odchudzaniu cz. I



Witajcie

Mam dla Was długi wpis na temat mojej wagi i odżywiania. Postanowiłam podzielić go na dwie części. 

Historia mojej wagi jest długa i zawiła ponieważ odkąd pamiętam musiałam zwracać uwagę na to co jem - w przeciwnym wypadku kończyło się to sporą nadwagą. Bardzo lubię słodkości ale i słonymi przekąskami nigdy nie gardziłam stąd często waga wahała się +/- 5 kg. W ostatnim czasie jednak przeszłam samą siebie i przytyłam aż 10kg! Niestety stres związany z przeprowadzką na swoje a następnie świadomość braku kontroli wścibskich nad tym co robię sprawiły że totalnie wrzuciłam na luz i sięgałam po produkty spożywcze jakie tylko zapragnęłam. Nim zorientowałam się jak daleko zabrnęłam waga pokazywała ponad 70kg a ulubione jeansy z zeszłorocznych wakacji wchodziły tylko do kolan. Takim oto sposobem posiadaczka rozmiaru S/M stała się posiadaczką rozmiaru L/XL 


Zacznę jednak od początku czyli w jaki sposób doprowadziłam swoje ciało do takiego stanu. Miesiąc październik był dla mnie dobrym miesiącem ponieważ sumiennie trzymałam się założonego planu kontrolowałam posiłki i co wieczór turlałam się po dywanie z Chodakowską. Przez miesiąc udało mi się zrzucić kilka kilogramów a figura zaczynała wyglądać obiecująco. Na początku ważyłam jakieś 65kg a jako że przy intensywnych treningach unikam raczej wagi a zwracam szczególną uwagę na zgubione centymetry nie wiem ile ważyłam pod koniec miesiąca ale myślę że w granicach 60kg. To waga którą miałam przez większość swojego życia. Nigdy nie byłam chudzielcem i przy wzroście 163 i wadze 60kg miałam krągłości tam gdzie kobieta je mieć powinna :-) 


W czasie mojej małej metamorfozy szukaliśmy również z moim chłopakiem swojego pierwszego mieszkania więc wszystko zapowiadało że miesiąc listopad będzie bardzo intensywny. Wybraliśmy kilka interesujących Nas ofert i z początkiem miesiąca wyruszyliśmy na wielkie poszukiwania idealnego gniazdka na najbliższe miesiące a nawet lata. Gonitwa trwała dwa tygodnie każdego dnia od rana do wieczora w biegu bez możliwości ani czasu na normalne posiłki nie mówiąc już o treningach. Zdrowe odżywianie chwilowo zeszło na drugi plan a ja postanowiłam że wrócę do dobrych nawyków z miesiącem grudniem. Niestety nie przypuszczałam że przeprowadzka i nowe otoczenie wiąże się z takim stresem i przybiciem i mimo iż powinnam się cieszyć snułam się po mieszkaniu jak obłąkana. Zaglądając w lustro dostrzegałam że moje ciało znów zmienia się na gorsze i że zaniedbałam to co udało mi się osiągnąć w październiku i tak mijały dni a ja co wieczór biłam się w pierś że od jutra zaczynam od nowa. Na postanowieniach się niestety skończyło. Rok 2014 to dla mnie bardzo słaby rok pod względem formy fizycznej jak i przede wszystkim psychicznej. Wyzwania przychodzą mi bardzo trudno a zrzucić przynajmniej 10 kg to jedno z takich właśnie wyzwań. Jestem nieszczęśliwa w takim ciele i wiem że powinnam coś z tym zrobić bo to już nie tylko kwestia wyglądu ale przede wszystkim komfortu psychicznego. Jeśli nie cieszą mnie już nawet zakupy to znaczy że jest kiepsko i nie mam tu na myśli zakupów ubraniowych bo to zrozumiałe.. miałam na myśli nawet te kosmetyczne. 

Powoli oswajam się z myślą że muszę podjąć ten pierwszy krok i że pierwszy miesiąc będzie bardzo trudny ale innego wyjścia nie ma. Samo się nie zrobi. Rezygnuję więc ze śmieciowego jedzenia odkładam na bok swoje ukochane słodycze a przynajmniej staram się je ograniczać do momentu aż będę gotowa z nich zrezygnować całkiem. Zdrowo się odżywiam a na dniach zamierzam również dorzucić do tego porządną aktywność fizyczną. 

O tym co jem i jak ćwiczę będzie w drugiej części :-) 

Trzymajcie się ciepło!

Carli




środa, 9 lipca 2014

Kolejny Collakowy post.



Znowu "Collakowy" post? ;-D no cóż... Zawładnęła całym moim życiem i poświęcam jej tyle czasu ile tylko mogę więc na blogu również często się pojawia ;-) 

Wieczorny spacer to i kilka spontanicznych zdjęć wpadło. Biedna psina przypłaciła kilkoma bąblami od komara na swoim długim nosie ;-D







Udanego popołudnia ;-)

Carli




sobota, 5 lipca 2014

Dziś są moje imieniny ;-)



Cześć

Dziś dosłownie przelotem ponieważ jestem strasznie zabiegana a MUSIAŁAM się pochwalić prezentem jaki dostałam od siostry mojego chłopaka ;-) właściwie On też miał w tym swój wkład ponieważ pomysł zrodził się w Jego głowie natomiast wykonanie Jego utalentowanej siostry zwala z nóg :-)))

Zdjęcie kiepskie i nie oddaje kompletnie uroku pracy ale niebawem zawiśnie nad łóżkiem i wtedy postaram się o lepsze ujęcia :-) 

Prawda że piękne?! Ja nie mogę oderwać wzroku odkąd rysunek wpadł mi w dłonie <3 


Buziaki!

Carli


poniedziałek, 30 czerwca 2014

Avene TriAcneal / Podsumowanie 4 miesięcznej kuracji.



Witajcie.

Dziś przychodzę do Was z postem który czekał na publikację dość długo ponieważ kurację w zasadzie przerwałam końcem maja. Niestety natłok problemów w życiu prywatnym sprawił że nie miałam czasu ani ochoty na zajmowanie się blogiem. Dziś kiedy wszystko powoli wraca do normy a ja mam kilka luźnych chwil dla siebie nadrabiam zaległości i dla Was piszę  ;-)

Na dobry początek co to jest TiAcneal? 


Krem na niedoskonałości skory i zmiany trądzikowe do codziennej pielęgnacji skóry z zaawansowanymi zmianami - zaskórniki, grudki, krosty - w trądziku pospolitym. 

Aktywne składniki działają na kilku poziomach:
- Efectiose (0,1%): zmniejsza objawy zapalne
- Retinaldehyd (0,1%): redukuje ilość zaskórników
- Kwas glikolowy (6%): działa złuszczająco
Woda termalna Avene ma działanie kojące i przeciwzapalne.
Pierwszych pozytywnych efektów można oczekiwać po co najmniej 3 tygodniach regularnego używania. Z uwagi na obecność kwasu glikolowego, na początku stosowania stan skóry może ulec przejściowemu pogorszeniu.

Skład: Water (Aqua), Cetyl Alcohol, Cyclomethicone, Polysorbate 60, Glycolic Acid, Avene Thermal Spring Water (Avene Aqua), Sd Alcohol 39-C (Alcohol Denat), Polymethyl Methacrylate, Sodium Hydroxide, Cetearyl Alcohol, Arginine Hcl, Bht. Ceteareth-33, Dimethiconol, Fragrance (Parfum), Potassium Sorbate Red 33 (CI 17200), Retinal, Undecyl Rhamnoside


Cena: 50-60zł w aptekach

Produkt zamknięty jest w białej niewielkiej tubce o pojemności 30ml zakończonej cieniutkim aplikatorem. Sam produkt ma postać żółtej maści również o takim właśnie zapachu.  






Dlaczego się na niego zdecydowałam?

Od lat borykam się ze zmianami trądzikowymi na swojej buzi które niestety zrobiły na niej spory armagedon w postaci licznych przebarwień. Mam skłonność do powstawania czerwonych plamek po wypryskach bez różnicy czy wyciskam czy pozostawiam zmiany do samoistnego wygojenia. Pogodziłam się z tym mniej lub bardziej.  Mogłabym tu napisać całą historię swojej walki z tą przypadłością ale post byłby strasznie długi więc skupię się na samym produkcie. Kosmetyków przeznaczonych do cery trądzikowej stosowałam mnóstwo niestety większość z nich okropnie przesuszała i podrażniała moją buzię a ta broniąc się z tygodnia na tydzień wyglądała jeszcze gorzej. Porzuciłam więc drażniące kosmetyki a ich miejsce zastąpiłam delikatnie oczyszczającymi i nawilżającymi. Wyszło to mojej buzi na dobre lecz problem wyprysków niestety pozostał.  Wiele razy szukałam w internecie informacji o kwasach i innych zabiegach złuszczających a jako że bałam się zaufać specjalistom interesowały mnie przede wszystkim kuracje domowe do samodzielnego wykonywania. Bałam się jednak że coś pójdzie nie tak i skończę z gorszą cerą niż przed kuracją co skutecznie odstraszało mnie od podjęcia decyzji.  Czas mijał a ja cały czas biłam się z myślami aż wreszcie pewnego pięknego dnia porządnie przysiadłam do lektury ;-) przejrzałam mnóstwo blogowych wpisów i obejrzałam mnóstwo filmików na yt. Między innymi u Kasi D która świetnie to wszystko ujęła.  Moje zainteresowanie skupiło się na kilku produktach takich jak: Avene TriAcneal, La Roche Posay Effaklar K, Pharmaceris Sebo Almond Peel 5% oraz 10%, Skinoren, Acne-Derm i kilku nieco bardziej inwazyjnych takich jak Zorac czy Atrederm.  Wybór padł na TriAcneal ponieważ uznałam że to będzie dobry początek w walce z niedoskonałościami którym nie powinnam zrobić sobie krzywdy ;-) 

Jak bezpiecznie stosować tego typu produkty?

Przede wszystkim poświęciłam sporo czasu na doinformowanie się jak powinnam obchodzić się ze skórą podczas kuracji. Ważnym jest aby dobrze nawilżać i natłuszczać podrażniony naskórek oraz nie wystawiać twarzy na promieniowanie słoneczne bez wcześniejszego nałożenia kremu z wysokim filterem! SPF 30+ to minimum a najlepiej zaopatrzyć się w SPF 50+.  Na początku preparat należy nakładać nie częściej niż dwa razy w tygodniu na noc na oczyszczoną i dobrze osuszoną skórę. Najlepiej ok. 30 min po myciu ponieważ nałożony bezpośrednio po kontakcie z wodą może wejść z reakcję i mocno podrażnić twarz. Po kilku tygodniach kuracji można zwiększyć częstotliwość nakładania preparatu w ciągu tygodnia według własnych upodobań. Nie ma reguły trzeba obserwować swoją twarz i dobrać idealną pielęgnację do jej potrzeb. To są jedynie podstawy i zachęcam do wyszukania informacji w internecie w celu lepszego przygotowania się przed kuracją. Odsyłam na kanał Kasi D i inne blogi. 

4 miesiące z TriAcneal'em czy jestem zadowolona???

Muszę przyznać że nie spodziewałam się rewelacji i cudownego ozdrowienia ale w głębi duszy liczyłam na coś więcej.  Polecam osobom posiadającym niewielkie zmiany trądzikowe/przebarwienia tudzież inne problemy skórne jak zaskórniki czy grudki. Z silnymi zmianami radzi sobie słabo. Jakie efekty zauważyłam? Cera nabrała blasku i takiego "młodzieńczego" wyglądu. Skóra zrobiła się gęsta i jędrna. Delikatne przebarwienia niemal zniknęły a te ciemniejsze zjaśniały do koloru bladoróżowego aczkolwiek nadal są niestety widoczne. Wypryski jak pojawiały się tak pojawiają się nadal. Podczas kuracji jednak znikały znacznie szybciej. TriAcneal błyskawicznie je wysuszał. Po dłuższych przemyśleniach stwierdzam że gdybym skutecznie pozbyła się problemów z cerą chętnie wracałabym do tego produktu w celu "odświeżenia" buzi przez okres jesienno/zimowy ;-) niestety mój problem jest na tyle poważny że postanowiłam sięgnąć po coś silniejszego. Na tapecie jest teraz Zorac lub Atrederm - jeszcze to przegryzam ;-) mam czas do końca lata. 

Podsumowując: Polecam osobom zaczynającym przygodę z tego typu preparatami lub/i osobom posiadającym łagodne problemy skórne ;-) oraz osobom nie posiadającym problemów z trądzikiem a chcącym przywrócić skórze młodzieńczy świeży wygląd. 

Pozdrawiam!

Carli



piątek, 20 czerwca 2014

Beauty Update



Cześć. Dziś mała aktualizacja poprzedniego posta nt. operacji mojego kudłacza. Od zabiegu minął tydzień więc najwyższy czas na pierwsze podsumowanie. Sunia błyskawicznie do siebie doszła po narkozie i mimo że cały dzień spędziłyśmy na leniuchowaniu samo wybudzanie trwało krótko ;-) w międzyczasie zaliczyłyśmy dwie kontrole i Doktor Kozielski powiedział że wygląda to bardzo dobrze - brzuszek miękki sunia żwawa. Przez pierwszych kilka dni niepokoił mnie brak apetytu i brak wypróżniania się ale uspokojono Nas że po narkozie tak bywa i że wszystko wróci do normy w swoim czasie i tak też się stało. Aktualnie sunia już niemal doszła do zdrowia... Znowu bryka jak koziołek cieszy się i hałasuje :-) Najwięcej czasu i cierpliwości kosztowało Nas noszenie przez nią specjalnego kołnierza który ma za zadanie zapobiec tragedii jaką pies mógłby sobie wyrządzić wygryzając opatrunek wraz ze szwami. Mieszkanie mamy spore ale dość mocno zagracone a przejście pomiędzy pokojami wąskie przez co suczka nie mogła swobodnie poruszać się po mieszkaniu w kołnierzu. Każda próba zmiany pozycji leżenia czy przemieszczanie się między pokojami to prawdziwy tor z przeszkodami ;-D kołnierz obijał się o wszystko aż jej przysłowiowo " łeb odskakiwał" wiem że nie powinnam się nabijać z biednego zwierzęcia ale widok był komiczny wierzcie mi lub nie.  Po kilku dniach było mi jej tak szkoda że postanowiłam zaryzykować i postawić na (w moim mniemaniu) mniej bezpieczną opcję czyli ubranko. Mam więc w domu przerośniętego yorka w ślicznym granatowo błękitnym ubranku z mnóstwem zawiązanych kokardek na grzbiecie <3 bądźmy poważni...;-) ubranko spełnia swoją rolę zakrywając cały brzuszek łącznie z tyłkiem dzięki czemu pies nie ma możliwości dogrzebać się do opatrunku. Koniecznym jest jednak zdejmowanie go przed każdym spacerem. Śmiem twierdzić że mimo obaw ubranko spisało się chyba lepiej od kołnierza.

W poniedziałek czeka Nas kolejna wizyta i prawdopodobnie zdjęcie szwów ale wszystko okaże się na miejscu. Trzymajcie kciuki za to moje kudłate dziecko ;-) 

Buziaki!

Carli


poniedziałek, 16 czerwca 2014

Beauty


Witajcie.


Miał być dziś inny post ale życie potoczyło się tak a nie inaczej i będzie post o mojej Beauty. 


11 czerwca czyli dokładnie w dzień moich urodzin zaobserwowałam u mojej suni szereg dziwnych zachowań które od początku zaczęły mnie niepokoić. Zachowania takie jak 
* częste przysiadanie do siusiania (najczęściej też sam przysiad trwał dość długo)
* nadmierne wylizywanie okolic intymnych (nazwałabym wręcz obsesyjne)
* ziajanie (podejrzenie gorączki)
* częste zaglądanie do miski z wodą (podejrzenie gorączki)
* nieprzyjemny zapach z pyska (amoniakowy)
* okolice rodne były opuchnięte
* lekkie rozwolnienie

Dodać trzeba że:
* Beauty ma 7 lat i nigdy nie rodziła 
* w zeszłym miesiącu skończyła cieczkować a to idealny czas na rozwój chorób tych okolic

Jako że regularnie udzielam się na forach poświęconych swojej ukochanej rasie psów szybko poradziłam się doświadczonych osób hodowców/posiadaczy i poradzono mi niezwłocznie udać się do weterynarza i wykonać szereg badań pod kątem ropomacicza...

Długo nie zwlekając dnia następnego udałam się do pobliskiej kliniki z problemem. Pani Wet. zrobiła USG i rozwiała wątpliwości - tak to ropomacicze.
Niestety USG nie było przeprowadzone profesjonalnie ponieważ sunia powinna mieć pełny pęcherz a niestety w drodze do kliniki go opróżniła. Pani wet. jednak pocieszyła Nas że ropomacicze nie jest rozległe a sama macica powiększona jest o 1cm do 1.5cm. Pobrała sunieczce krew i wstępnie umówiła się z Nami na zabieg na poniedziałek. Wizyta ta odbyła się w piątek a istotnym jest że przy ropomaciczu najlepiej nie zwlekać ponieważ szybko rozchodzi się po organizmie i może psa zabić. Należy w takim wypadku szybko udać się do specjalisty i leczyć psa farmakologicznie lub pozbyć się problemu raz na zawsze (sterylizacja) ropomacicze lubi nawracać!

 Po wyjściu z gabinetu mimo iż spokojniejsza miałam mieszane uczucia co do kompetencji Pani wet. Udało mi się wychwycić kilka niedociągnięć w jej staraniach.
* USG było przeprowadzone nieprawidłowo (brzuch został źle wygolony właściwie prawie wcale)
* Pani wet. zasugerowała żeby przy okazji operacji (sterylizacja) usunąć suni kamień z kłów (głupota! Mogło się wdać zakażenie!)

Po powrocie do domu oczekiwaliśmy wyników krwi które mieliśmy otrzymać tego samego dnia telefonicznie. Pani wet. poinformowała Nas że sunia ma leukocytoze. Dodała również że wyniki są ogółem dobre i że nie widzi tu konieczności operowania i że będzie leczyć farmakologicznie.

W Sosnowcu swój gabinet weterynaryjny ma znany polski specjalista i hodowca Owczarków Szkockich Pan Janusz Kozielski do którego nazajutrz z samego rana pojechaliśmy na dodatkowe badania i potwierdzenie tezy Pani wet. z poprzedniej wizyty. Pan Kozielski zrobił sunieczce ponownie USG śmiejąc się przy tym jak wykonano poprzednie z tak źle wygolonym brzuszkiem ;-) 

Niestety jego opinia i to co udało się Nam zobaczyć na ekranie podczas badania USG to rozległe ropomacicze które należy czym prędzej operować... Beauty była na czczo więc Pan Kozielski zaproponował żeby zabieg wykonać już dziś skoro jesteśmy na miejscu. Stres sięgnął zenitu ale bez zastanowienia oddaliśmy Beauty w ręce specjalisty i udaliśmy się na godzinną przerwę. Byłam tak przejęte i zmartwiona że nie potrafiłam niczego przełknąć mimo że burczenie brzucha zagłuszało moje myśli. 

Po ok. godzinie podjechaliśmy po Niunię która już wybudzała się z narkozy. Kiedy zobaczyłam tą moją mordunię prawie mi serce pękło leżała taka biedna z wysuniętym jęzorem ;-( 

Dostaliśmy wskazówki odnośnie opieki przez najbliższy czas i kołnierz który ma ochronić sunię przed wygryzaniem opatrunku. 

 Z narkozy wybudziła się dość szybko cały dzień przy niej czuwałam całując ten mój najukochańszy na świecie długi kinol. Od operacji minęły dwa dni Beauty ma się dobrze mimo że z apetytem jeszcze kiepsko. Jeździmy codziennie na antybiotyk a na zdjęcie szwów jesteśmy umówieni na 23 czerwca.

Ogromnie cieszę się że tak szybko zaobserwowałam dziwne zmiany w zachowaniu swojego psa i że podjęłam decyzję jechania do doktora Kozielskiego. Nie chcę nawet myśleć co by było gdyby Beauty została leczona u pierwszej Pani wet. która zdecydowanie nie wzbudzała zaufania. Pozbyliśmy się problemu raz na zawsze.

Podsumowując uczulam Was! OBSERWUJCIE SWOJE ZWIERZAKI! Nie bagatelizujcie problemu ponieważ sprawa może być znacznie poważniejsza niż wygląda! Nierzadko liczą się dni a nawet godziny!

Przydatny artykuł nt. ropomacicza KLIK

Trzymajcie za Nas kciuki!

Carli




środa, 11 czerwca 2014

Weekend w Żywcu



Witajcie kochani ;-)

 Od dobrych kilku dni zabieram się za robienie zdjęć i pisanie postów na bloga niestety z marnym skutkiem.. upały wykańczają nawet najbardziej wytrwałych bo mimo iż raczej należę do ciepłolubnych to pogoda od kilku dni porządnie daje mi w kość ;-D z niemałym poślizgiem ale jest! NOWY POST ;-) rozpisywać się nie będę gdyż każda godzina spędzona przed komputerem w taki upał to wyzwanie. Nie przedłużając mam dla Was fotorelację z majowo/czerwcowego pobytu w rodzinnych stronach mojego chłopaka. Niestety nie trafiliśmy z wyjazdem jeśli chodzi o pogodę więc nie mogliśmy korzystać ze wszystkich przyjemności związanych z pobytem w górach ale i tak udało się nam odrobinę odpocząć najważniejsze że z dala od miejskiego tłoku i hałasu.

















Buziaki!

Carli


sobota, 24 maja 2014

MOSQUITO


Hej 

Dziś krótko i rzeczowo czyli nowe zdobycze z Mosquito <3 pierwsze ale z pewnością nie ostatnie :-) 

Znacie? Lubicie? Jeśli nie znacie to koniecznie zajrzyjcie SKLEP i FACEBOOK uzależniają ;-)






Miłego dnia!

Carli