piątek, 18 lipca 2014

Lepiej późno niż wcale / O odchudzaniu cz. I



Witajcie

Mam dla Was długi wpis na temat mojej wagi i odżywiania. Postanowiłam podzielić go na dwie części. 

Historia mojej wagi jest długa i zawiła ponieważ odkąd pamiętam musiałam zwracać uwagę na to co jem - w przeciwnym wypadku kończyło się to sporą nadwagą. Bardzo lubię słodkości ale i słonymi przekąskami nigdy nie gardziłam stąd często waga wahała się +/- 5 kg. W ostatnim czasie jednak przeszłam samą siebie i przytyłam aż 10kg! Niestety stres związany z przeprowadzką na swoje a następnie świadomość braku kontroli wścibskich nad tym co robię sprawiły że totalnie wrzuciłam na luz i sięgałam po produkty spożywcze jakie tylko zapragnęłam. Nim zorientowałam się jak daleko zabrnęłam waga pokazywała ponad 70kg a ulubione jeansy z zeszłorocznych wakacji wchodziły tylko do kolan. Takim oto sposobem posiadaczka rozmiaru S/M stała się posiadaczką rozmiaru L/XL 


Zacznę jednak od początku czyli w jaki sposób doprowadziłam swoje ciało do takiego stanu. Miesiąc październik był dla mnie dobrym miesiącem ponieważ sumiennie trzymałam się założonego planu kontrolowałam posiłki i co wieczór turlałam się po dywanie z Chodakowską. Przez miesiąc udało mi się zrzucić kilka kilogramów a figura zaczynała wyglądać obiecująco. Na początku ważyłam jakieś 65kg a jako że przy intensywnych treningach unikam raczej wagi a zwracam szczególną uwagę na zgubione centymetry nie wiem ile ważyłam pod koniec miesiąca ale myślę że w granicach 60kg. To waga którą miałam przez większość swojego życia. Nigdy nie byłam chudzielcem i przy wzroście 163 i wadze 60kg miałam krągłości tam gdzie kobieta je mieć powinna :-) 


W czasie mojej małej metamorfozy szukaliśmy również z moim chłopakiem swojego pierwszego mieszkania więc wszystko zapowiadało że miesiąc listopad będzie bardzo intensywny. Wybraliśmy kilka interesujących Nas ofert i z początkiem miesiąca wyruszyliśmy na wielkie poszukiwania idealnego gniazdka na najbliższe miesiące a nawet lata. Gonitwa trwała dwa tygodnie każdego dnia od rana do wieczora w biegu bez możliwości ani czasu na normalne posiłki nie mówiąc już o treningach. Zdrowe odżywianie chwilowo zeszło na drugi plan a ja postanowiłam że wrócę do dobrych nawyków z miesiącem grudniem. Niestety nie przypuszczałam że przeprowadzka i nowe otoczenie wiąże się z takim stresem i przybiciem i mimo iż powinnam się cieszyć snułam się po mieszkaniu jak obłąkana. Zaglądając w lustro dostrzegałam że moje ciało znów zmienia się na gorsze i że zaniedbałam to co udało mi się osiągnąć w październiku i tak mijały dni a ja co wieczór biłam się w pierś że od jutra zaczynam od nowa. Na postanowieniach się niestety skończyło. Rok 2014 to dla mnie bardzo słaby rok pod względem formy fizycznej jak i przede wszystkim psychicznej. Wyzwania przychodzą mi bardzo trudno a zrzucić przynajmniej 10 kg to jedno z takich właśnie wyzwań. Jestem nieszczęśliwa w takim ciele i wiem że powinnam coś z tym zrobić bo to już nie tylko kwestia wyglądu ale przede wszystkim komfortu psychicznego. Jeśli nie cieszą mnie już nawet zakupy to znaczy że jest kiepsko i nie mam tu na myśli zakupów ubraniowych bo to zrozumiałe.. miałam na myśli nawet te kosmetyczne. 

Powoli oswajam się z myślą że muszę podjąć ten pierwszy krok i że pierwszy miesiąc będzie bardzo trudny ale innego wyjścia nie ma. Samo się nie zrobi. Rezygnuję więc ze śmieciowego jedzenia odkładam na bok swoje ukochane słodycze a przynajmniej staram się je ograniczać do momentu aż będę gotowa z nich zrezygnować całkiem. Zdrowo się odżywiam a na dniach zamierzam również dorzucić do tego porządną aktywność fizyczną. 

O tym co jem i jak ćwiczę będzie w drugiej części :-) 

Trzymajcie się ciepło!

Carli




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz